O mnie
Gdy zacząłem słuchać siebie, swoich potrzeb i marzeń, tego czego chcę od siebie i życia poczułem się wolny, a nowe ścieżki zaczęły otwierać się przede mną w sposób jakiego dotąd nie doświadczałem.
Gdy zacząłem słuchać siebie, swoich potrzeb i marzeń, tego czego chcę od siebie i życia poczułem się wolny, a nowe ścieżki zaczęły otwierać się przede mną w sposób jakiego dotąd nie doświadczałem.
Tworzę je wspólnie z ich przyszłymi właścicielami od kilku lat i wciąż nie przestaje mnie zadziwiać, jak wielką moc łączenia ludzkich dusz posiadają.
Czasem stają się początkiem życiowych zmian. Zalążkiem dróg prowadzących do prawdy o sobie samym, o własnych emocjach, potrzebach, marzeniach, zapatrywaniach i dążeniach.
Tworzą głębokie połączenia z naszą wrażliwością, a ja sam stałem się żywym dowodem na to jak bardzo potrafią pomóc w dotarciu do wnętrza i czerpaniu garściami jego energii.
Kiedy wsłuchałem się w to, co mają mi do powiedzenia, moje życie rozkwitło w sposób, którego nie tylko się nie spodziewałem, ale który nie sądziłem, że w ogóle jest możliwy.
Jeśli w Twoim życiu rodzi się pragnienie zmiany, nie próbuj z nim walczyć. Poddaj się sile, która wprawiając w ruch cały kosmos, przynosi szansę na cudowne zaskoczenia i zaskakujące koincydencje.
Kiedy w połowie 2022 roku zaplotłem bęben szamański z piękną, czarno-białą skórą o długiej, delikatnej sierści, nie miałem pojęcia, że stanie się on kamieniem węgielnym reszty mojego życia, choć czułem, że jest w nim coś szczególnego.
To jedna z tych historii, w których pozornie przypadkowe sytuacje są zarzewiem wielkich zmian dotykających wszystkich aspektów życia i zmieniają je w sposób tak dogłębny, że można odnieść wrażenie powtórnych narodzin.
Bęben wypadł z niedomkniętego bagażnika samochodu, gdy wiozłem go na pocztę. Przeżył i wciąż grał, ale poturbował się na tyle, że postanowiłem zamiast niego zapleść drugi instrument, a jego zostawić ze mną dopóki nie wyzionie ducha.
Nie byłem wówczas świadom, że nie tylko mnie wołało jego zjawiskowo subtelne umaszczenie. Był jeszcze ktoś, kto kilkaset kilometrów ode mnie rozmyślał o tej skórze, ale nie podjął rozmowy na temat stworzenia z nią bębna.
Miłość do siebie, wraz z samoakceptacją rodzi się poprzez tych, którzy otwierają nas na własne wnętrze. W pełnej mądrości pozwalają nam odkryć to, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.
To właśnie napisała mi Viola, gdy przeczytała opowieść o bębnie, który mając trafić do kogoś innego, zaryzykował własnym istnieniem, byle tylko spełnić jej pragnienie, nawet jeśli nie zostało wypowiedziane. Siła sprawcza naszych myśli bywa zaskakująco wielka.
Bębny szamańskie podążają czasem własnymi ścieżkami, których sens nie zawsze jest dla mnie od razu jasny, ale wiem, że warto pozwolić im się poprowadzić, by odnaleźć w swoim życiu coś zupełnie niespodziewanego.
Czasem odblokowują nasze czucie, innym razem dodają odwagi i pomagają znaleźć siłę do stawania za sobą, a jeszcze innym wywracają do góry nogami nasze postrzeganie świata i obdarowują nas obecnością drugiego człowieka, który okazuje się dla nas idealny.
Idealny nie w sensie pozbawiony wad, ale dokładnie taki jakiego chcielibyśmy mieć przy sobie.
Biegnąc za własnymi pragnieniami trzeba tylko uważać, by nie zgubić poczucia czasu i świadomości, że to właśnie ta droga jest najważniejszym, co nas w życiu spotkało.
Dziś spoglądam na ten instrument w przestrzeni, która daje mi poczucie zaopiekowania, współuczestniczenia i współtworzenia każdej chwili, gdzie każda możliwa przyszłość jest chcianą i bardzo wyczekiwaną opowieścią.
Plotłem go w ramionach nocy, zatopiony we własnych myślach i skupiony wyłącznie na procesie kreacji. Przypomniało mi to dawno zapomniany czas, w którym pod osłoną ciemności bardzo dużo pisałem. Pozwalałem sobie odpływać w najgłębsze zakamarki własnej wrażliwości, wyciągając z niej wszystko to, co kochałem najbardziej.
Dziś jestem w sobie ponownie. Wsłuchuję się we własne emocje, staram się dostrzegać to, co moja własna dusza szepcze mi na co dzień i chcę dzielić się tym z innymi między innymi w procesie tworzenia bębnów szamańskich, bo każdy bęben szamański to przede wszystkim opowieść o jego właścicielu i jego relacjach z innymi ludźmi. Historia opowiadana rytmem.
Bywa, że prawdziwie naszą drogę odkrywamy nie dzięki własnym poszukiwaniom, ale uważnemu wsłuchiwaniu się w to, co inni opowiadają o nas, bo nie będąc w naszej skórze niekiedy widzą więcej niż my.
Bardzo ważne dla mnie jest to, że nie stałem się rzemieślnikiem. Mam zwykłą pracę jak każdy Kowalski, śpię, jem, wydalam, czasem choruję, smucę się, raduję i nie jestem szamanem. Bębny szamańskie to część mojej podróży w głąb siebie. Tworzę je, bo szukałem bardzo niskiego, ciepłego i balsamicznego brzmienia, którego nie mogłem znaleźć w instrumentach innych twórców, a gdy odkryłem jak je uzyskać uznałem, że chcę się nim podzielić z innymi.
Staram się robić wszystko, co w mojej mocy, by dawać innym jak najwięcej dobrej energii i czynić ich życie nieco jaśniejszym, ale nie chcę też tworzyć wokół siebie mistycznej bajki o wielkim twórcy bębnów szamańskich. Jestem Szymon z Zabrza, które pokochałem całym sercem i które wciąż odkrywam. Jestem zwykłym, normalnym człowiekiem, poobijanym przez życie jak wszyscy, który stara się świecić na ile mi wystarczy sił.
Kiedy upadasz, to nie sam ból jest najważniejszy, ale to czego ów upadek Cię uczy i jak uważnie unikasz potem kolejnego.